BEZ ZABEZPIECZENIA, BEZ ODŻYWKI
Zaczęłam chodzić na basen i dosłownie w momencie pisania tego posta wpadł mi do głowy pomysł - stworzenia krótkiej serii, dotyczącej właśnie zabezpieczania włosów podczas kontaktu z chlorowaną wodą i pokazania jak włosy zachowują się w innym środowisku, niż to sterylne, domowe. :-) Dzisiaj pokażę Wam jak wyglądają moje włosy po kąpieli na basenie, bez żadnego zabezpieczenia, umyte samym szamponem. Myślę, że taki wpis może pomóc zrozumieć jak ważne jest zabezpieczanie i jak włosy są w stanie się zmienić za sprawą odpowiedniej/nieodpowiedniej pielęgnacji. :-)
JAK WYGLĄDAŁ WYPAD NA BASEN? :-)
Przed pójściem na basen nie zabezpieczałam włosów niczym. Upięłam je w kitkę i przez 45 minut miałam kontakt z chlorowaną wodą. Następnie poszłam do sauny na ok. 10 minut, po czym skorzystałam z komory lodowej (nagły skok temperatury jest dla włosów bardzo niekorzystny). Po tym wszystkim, uwaga: umyłam skórę głowy czarnym mydłem Agafii i odsączyłam je w chropowaty ręcznik. Uwaga nr 2 :-) : woda była ciepła, nie zakończyłam mycia zimnym strumieniem wody. Po czym bez rozczesywania, wysuszyłam moją piękną suszarką w kwiaty. :-) Moc nawiewu ustawiłam na najwyższą, bo trzeba się szybko zbierać, żeby nie dopłacać dodatkowych minut. :-)
Dopiero po wyjściu na zewnątrz, zajęłam się rozplątywaniem włosów. Były bardzo suche i skołtunione, jeszcze lekko wilgotne. Musiałam najpierw delikatnie jest rozplątać palcami. Później rozczesałam szczotką z włosia dzika, a na koniec poprawiłam Tangle Teezer Original.
Na tych zdjęciach najlepiej widać jakie były moje włosy po tych wszystkich czynnościach.
JAKIE ELEMENTY BYŁY NIEKORZYSTNE DLA MOICH WŁOSÓW?
2. Nie zastosowałam odżywki, maski, ani silikonowego serum po myciu.
3. Woda, w której myłam włosy była ciepła, nie użyłam zimnego strumienia wody na koniec mycia jak to zwykle robię.
5. Suszyłam najmocniejszym strumieniem powietrza, miałam później mega przyklap. :-) Chociaż na zdjęciach tego nie widać, bo wiało, a włosy uklepały się dopiero po jakimś czasie. :-)
Czyli złamałam wszystkie zasady włosmaniactwa. ;-)
CO ZAUWAŻYŁAM?
Zauważyłam, że bardzo dużo włosów złamało się w trakcie czesania. Wyciągnęłam również spory kłębek długich włosów, przeczesując je wstępnie palcami. To była dla mnie nowa sytuacja, ponieważ nie mam problemu z takim wypadaniem i łamaniem na co dzień. Żałuję tylko, że nie zrobiłam zdjęcia pliku włosów, bo było ich naprawdę dużo.
Włosy wizualnie prezentowały się ładnie i to mnie zaskoczyło. W dotyku były szorstkie, miałam wrażenie, że mam na głowie jeden, wielki, skołtuniony włos. :-) Natomiast na żywo i na zdjęciach super blask i ogólnie ładna prezencja. :-)
Bardzo często stawiamy sobie wysokie wymagania odnośnie włosów. Chcemy, żeby były piękne, gęste i błyszczące w każdej sytuacji. Dążymy do perfekcyjnego wyglądu i nie dajemy sobie chwili na normalność. Takie wyjście na basen, zmierzwienie przez wiatr czy fale po deszczu to bardzo naturalne zjawiska. :-) Kocham włosy, uwielbiam o nie dbać, ale nie za wszelką cenę. Czasami fajnie jest odpuścić i po prostu cieszyć się tym, że jesteśmy i możemy doświadczyć czegoś miłego, bez ciągłego i obsesyjnego myślenia o włosach. ;-)
Gdyby takie czynności powtarzały się co wyjście na basen, nie wróżę świetlanej przyszłości moim włosom, jednak systematyczna pielęgnacja pozwala na takie "cheat hair day". :-)
Uwielbiam pływać, ale najbardziej nie lubię momentu wyjścia z basenu, bo z włosami jest zabawy na dobre 15 minut (przy mega szybkim tempie, bez nakładania kosmetyków i z turbosuszeniem). ;-)
Już niedługo przetestuję różne metody zabezpieczania włosów na basenie i będę was informowała jak się sprawdzają. Myślę, że to fajne wprowadzenie do pielęgnacji włosów latem i na wakacjach, gdzie często mamy kontakt z chlorowaną wodą. :-) Koniecznie napiszcie czy podoba wam się pomysł na serię i jak zabezpieczacie włosy podczas pływania. Buziaki :-) :-*